Wydaje mi się, że ten upadek, ku któremu dążysz, to upadek szczególny, wyjątkowo przerażający. Człowiekowi, który spada w przepaść, nie dana jest świadomość ani poczucie, że znalazł się na dnie. Po prostu stacza się i stacza coraz bardziej. A tak się akurat dzieje, że spotyka to ludzi, którzy w tym czy innym momencie swojego życia poszukiwali czegoś, czego ich środowisko dać im nie mogło. W każdym razie takie mieli wrażenie. I którzy zrezygnowali z poszukiwań. Zrezygnowali, zanim tak naprawdę w ogóle je zaczęli. Rozumiesz mnie?