Siedem.
Rzucasz kostką, patrzysz, jak wypada siódemka, i już wiesz, że to nie jest normalna kostka. Mówisz, że to pech, ale ten pech był łatwy do przewidzenia. Ty go sprowadziłeś. Stół wyczuł to po twoim oddechu. Żyd od początku sterczał ci z kieszeni. W momencie rzutu już wiesz, że wypadnie siedem, że ta siódemka cię skrzywdzi. Wypada. Patrzy ci w oczy, dziwna i obmierzała, a ty się odwracasz, trzymając ją przy piersi.
To tylko pech.
Tak mówisz.
Rzecz bez znaczenia.
Chcesz w to uwierzyć, choć w głębi serca dobrze wiesz, że ten mały przedmiot zwiastuje odmianę losu. Ukrywasz Żyda. Płacisz cenę. Musisz, nie tak, to inaczej.