Śmierć to kobieta. Przecież przyjdzie w końcu i powie: Wiesz to ja - z debilnym uśmiechem. To ja Ciebie zrozumiem, to ja Cię przytulę, to ja Ci zaspiewam tę piękną piosenkę, które słów pewnie sama nie pojmę. To ja, mój miły, to ja. To nareszcie ja. Już koniec Twoich zmagań, to już kres, mój mały. Ja Ci powiem, że jesteś piękny, ja Ci powiem, że jesteś mądry, ja Ci powiem, że jesteś odważny, że jesteś wielki, że jesteś strasznie fajny i naprawdę będę w to wierzyć. To ja. Ja jestem Śmiercią, mój miły. Chodź. Chodź, proszę i nie płacz więcej. Ja Cię ukoję, ja jestem Twoją żoną, ja jestem kochanką, ja jestem tą pierwszą dziewczyną, którą pocałowałeś ukradkiem, ja jestem Twoją Śmiercią, kochanie, tylko proszę, nie śmiej się przez łzy, i tak nie zrozumiem, bo ja... jestem tak strasznie głupia. No, chodź, pocałuj mnie w usta. Tylko uprzedzam - ja mam strasznie zimne usta, mój miły. Ale nie bój się, teraz będzie Ci dobrze, teraz nie musisz się gryżć, nie musisz się bać. Jak ja Cię strasznie kocham. No, chodź. To ja. O, Bogowie, jak my dobrze się znamy. Jak brat i siostra, prawda? Jak kochanek i kochanka. Jak mężczyzna i Śmierć, co? Jak Ty i Ja. O, kochanie, jak bardzo Cię pragnę. No, chodź już, głuptasie. Kochanie. Jaki ty jesteś piękny, jaki ty jesteś mądry, jaki ty jesteś odważny. Kocham Cię. Kocham Cię, mój mężczyno, no chodź. Coś się kończy, a nic się nie zaczyna. Ale może i dobrze, co? Przecież wiesz... Przecież wiesz, ty dobrze wiesz. Tylko nie płacz, proszę. To ja, Twoja stara znajoma. Znamy się dobrze, kochanie. Pamiętasz mnie przecież, pamiętasz mnie dobrze, jesteś mężczyzną. Chodź...