Słowa, które zostają: Cytaty Jarosława Grzędowicza, które warto znać! ✨
Szukasz cytatów Jarosława Grzędowicza, które poruszą Twoją wyobraźnię? Trafiles idealnie! Zanurz się w fascynujący świat myśli tego autora, gdzie każda sentencja jest jak brama do innego wymiaru. Grzędowicz, mistrz słowa, znany z tworzenia niezapomnianych światów fantasy, serwuje nam również aforyzmy, które zaskakują przenikliwością i humorem. Jego złote myśli to nie tylko słowa, to prawdziwe podróże w głąb ludzkiej natury i kondycji.
Słowa Jarosława Grzędowicza, pełne fantazji i refleksji, prowokują do myślenia i pozostawiają trwały ślad w pamięci. Czy to mądrość płynąca z jego książek, czy obserwacje z życia – każde z inspirujących słów tego twórcy ma w sobie iskrę geniuszu. Jego twórczość to nie tylko fikcja, ale również zbiór uniwersalnych prawd, które zaskakują swoją aktualnością. Pozwól, aby znane cytaty tego autora stały się Twoim przewodnikiem po labiryncie codzienności. 🚀
Choć Grzędowicz jest znany głównie jako autor fantastyki, jego najlepsze cytaty sięgają o wiele dalej, dotykając kwestii egzystencjalnych, filozoficznych i społecznych. To, co wyróżnia jego teksty, to umiejętność łączenia mądrości z humorem, refleksji z ironią. Czytając jego sentencje, możesz odnaleźć nie tylko inspirację, ale również poczucie wspólnoty i zrozumienia. Jego aforyzmy są jak soczewka, przez którą możesz zobaczyć świat z innej, bardziej wyrazistej perspektywy. 🤔
Nie czekaj dłużej, wyrusz w fascynującą podróż po cytatach Grzędowicza. Pozwól, by jego słowa Cię inspirowały i motywowały. Odkryj bogactwo jego myśli i ciesz się głębią jego obserwacji. Zobacz, jak jego sentencje ożywają na nowo, nabierając znaczenia w Twoim życiu. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, niezależnie od tego, czy szuka inspiracji, pocieszenia, czy po prostu chwilę refleksji. Czy jesteś gotowy, by zanurzyć się w tej mądrości? Przekonaj się sam! 👇
Jarosław Grzędowicz 21 cytatów do odkrycia
(...)bez względu, w jakich czasach przychodzi ludziom żyć, zawsze są pewni, że są one wyjątkowo straszne i że świat zmierza do katastrofy. A wszystko, co widzą, choćby najoczywistsze, wydaje im się to potwierdzać.
Naiwne są feministki sądzące, że matriarchat dałby władzę młodym, aktywnym kobietom. Matriarchat to bezlitosna tyrania starych bab. Wiedzących wszystko najlepiej, nieznających dyskrecji ani taktu, wtykających we wszystko swoje wścibskie nosy i uwielbiających rządzić.
W naszym świecie trudno znaleźć pustkowie, w którym nie będzie niczego oprócz przyrody, nieba nad głową i człowieka siedzącego na kamieniu. Człowieka, którego obowiązuje jedynie to prawo, jakie ma w sercu. Przez całe moje życie, gdziekolwiek bym się ruszył i cokolwiek bym robił, kontrolowały mnie miliony przepisów. Tysiące urzędników normalizowało każdą moją myśl i każdy postępek. Na wszystko mieli procedury. Przez cały czas usiłowali się mną opiekować i uchronić przed jakimkolwiek ryzykiem. Przez całe życie czułem się, jakbym miał dwanaście lat. I miliony rodziców.
Tu nikt się mną nie opiekuje. Mogę się upić, skręcić nogę, wylecieć w powietrze dzięki własnemu ładunkowi termicznemu albo wpaść do jakiejś studni. Wszystko na własne ryzyko.
Boże, co za ulga.
Był to dobry dzień, żeby umrzeć albo iść na piwo. Zdecydował się na to drugie rozwiązanie.
Przejściowe pory roku nie są dla mnie najlepsze. Dla nikogo takiego jak ja. Obłęd lubi wracać jesienią lub przedwiośniem. Lubi niż, mgłę, ołowiane zachmurzone niebo. Budzisz się rano i masz do dyspozycji albo nieokreślony lęk, albo smutek. A czasami jedno i drugie. Chciałbym obudzić się pogodnym i uśmiechniętym lub przynajmniej obojętnym, ale jedyne, na co mogę liczyć, to wybór między trwogą a rozpaczą oraz nadzieja, że nie zwariuję do reszty.
Powiadali, że wyszedł wprost z fal Północnego Morza i że spłodził go ich lodowaty, wściekły bezmiar, a powiła zapłodniona przez morze topielica.
Powiadali, że wyszedł z Pustkowi Trwogi, gdzie powstał jako płód czyichś nieczystych myśli, inny niż pozostałe Cienie. Inny, bo we wszystkim podobny do człowieka.
Mówili, że był synem Hinda, boga wojów, spłodzonym ze śmiertelną kobietą, podczas jednej z jego wędrówek po świecie pod postacią włóczęgi.
Mówili, że zrodził go piorun, który zabił stojącą na wydmach Sikranę Słony Wiatr, córkę wielkiego żeglarza Stiginga Krzyczącego Topora. Stała samotnie w burzy na klifie, wypatrując na horyzoncie żagla statku swojego ukochanego. Martwa, powiła płomienie i wojownika.
Mówili, że pojawił się wprost z nocy. Jadąc na wielkim jak smok koniu, z jastrzębiem siedzącym na ramieniu i wilkiem biegnącym obok.
Mówili różne bzdury.
Było całkiem inaczej.
Prawda jest taka, że wypluły go gwiazdy.
Oto nowa wiedza: do ognia należy dokładać, a nie rozpaczać, że zgaśnie.