Jedynym zaskoczeniem był dla mnie duży talerz ekierek z bitą śmietaną
stojący przed Luckiem. Diabeł właśnie małym widelczykiem kończył jeść jedną
z nich.
- Smacznego - powiedziałam.
Z niewiadomych przyczyn nagle się zakrztusił.
Stanęliśmy w odległości kilku metrów od jego biurka. Tak na wszelki
wypadek.
- Wyjaśnijcie mi łaskawie, jak to się dzieje, że za każdym razem, kiedy
was widzę, mam ochotę podciąć sobie żyły? - zapytał, ledwo hamując furię w
głosie