Spojrzeliśmy z Belethem po sobie. Azazel wszystko potrafił sobie wmówić. Nawet niewinność.
- Wsadziłeś Napoleona do wazonu - zauważył mój piękny diabeł.
- A potem pobiłeś się z Cezarem - dodałam.
- W szale walki wpadliście na orkiestrę - mruknął Beleth. - A biedny Michael Jackson, kiedy usiłował przed wami uciec, wypadł przez okno - powiedziałam.
- I wpadł do fontanny - dodał.
- W której Lucyfer trzyma ozdobne piranie. - Zaśmiałam się.
- Poza tym w czasie zamieszania jak rzuciłeś Cezarem o ścianę, to trafiłeś w lustro.
- Które spadło na Ernesta Guevarę i Boba Marleya - uściśliłam.
- Za to oni oblali carycę Katarzynę szampanem.
- A miała drogą suknię.
Beleth odwrócił się do Azazela.
- Tak serio to podejrzewam, że przymknęli cię za tę suknię. W końcu wiesz, była wysadzana sobolami i diamentami.
- Jasne, śmiejcie się ze mnie - warknął Azazel, siadając. - A Cezara jakoś nie przymknęli.
- Wiesz... Cezara w przeciwieństwie do ciebie Lucyfer lubi - zauważyłam sucho.