- Poddaję się. Przepraszam, Ami, jesteś taka cierpliwa, ale ja sama nie mogę słuchać, jak gram. To brzmi, jakby fortepian na coś chorował. - Szczerze mówiąc, bardziej jakby umierał.
[...] żadna wielka miłość nie umiera do końca. Możemy do niej strzelać z pistoletu lub zamykać w najciemniejszych zakamarkach naszych serc, ale ona jest sprytniejsza - wie, jak przeżyć. Potrafi znaleźć sobie drogę do wolności i zaskoczyć nas, pojawiając się, kiedy jesteśmy już cholernie pewni, że umarła, albo, że przynajmniej leży bezpiecznie pod stertami innych spraw.
A śmierć tak bardzo ważna bo się nie powtórzy.
Aż do dnia śmierci nie możemy być pewni swojej odwagi.
Bliskość śmierci zawsze sprawia, że staramy się żyć lepiej.
Bo czas wszystkie rany goi i zaciera, jedna tylko zgryzota w sercu nie umiera.
Boimy się nie śmierci, ale wyobrażenia, jakie o niej mamy.