Nawet gdy zamykał oczy, widział wciąż przed sobą świński łeb na patyku. Na wpół przymknięte oczy świni przyćmiewał bezgraniczny cynizm dorosłości. Oczy te zapewniały Simona, że wszystko jest złe.
Jak człowiek się kogoś boi, to go nienawidzi, ale nie może przestać o nim myśleć.
Ralf płakał nad kresem niewinności, ciemnotą ludzkich serc i upadkiem w przepaść szczerego, mądrego przyjaciela, zwanego Prosiaczkiem.
Leżąc po ciemku w gęstwinie wiedział, że jest wygnańcem. - Bo nie zatraciłem rozsądku.