<

Suzanne Collins cytaty

>

Mieszkańcom Dwunastego Dystryktu należy się dozgonne uznanie, bo nikt nie klaszcze. Cicho siedzą nawet ci, którzy ściskają w dłoniach kupony zakładów i zwykle nie przejmują się losem trybutów. Może znają mnie z Ćwieka albo pamiętają mojego ojca. Mogli też poznać Prim, której nie sposób było nie kochać. Zamiast przyjmować owacje, stoję nieruchomo, a publiczność okazuje największe nieposłuszeństwo, na jakie jest w stanie się zdobyć. Milczy. W ten sposób mówimy, że nie ma zgody. Nie ma aprobaty. Wszystko jest nie tak.
Nagle dzieje się coś niespodziewanego. Przynajmniej ja tego nie oczekują, bo nie zauważyłam, żeby Dwunasty Dystrykt w ogóle się mną przejmował. Odkąd zajęłam miejsce Prim, daje się jednak wyczuć zmianę nastrojów, całkiem jakbym stała się kimś wartościowym. Najpierw jedna osoba, potem następna, a w końcu niemal wszyscy w tłumie dotykają ust wskazującym, środkowym i serdecznym palcem lewej dłoni i wyciągają ją ku mnie. To stary i rzadko widywany gest naszego dystryktu, sporadycznie używany podczas pogrzebów. Oznacza podziękowanie, a także podziw. Tak się żegna kogoś drogiego sercu.