Pewnego dnia spieprzysz coś tak bezprzykładnie, tak niesamowicie, tak.. porażająco, że niebo zapłonie, księżyce zatańczą, a bogowie będą ze śmiechu srali kometami.
Bóg kryje się w śmiechu, i w goryczy, w tym co gorzkie i w tym, co słodkie.
Często nadmiar śmiechu tuszuje niedomiar poczucia humoru.
Dla przeciwwagi wielu uciążliwości życia, niebo ofiarowało człowiekowi trzy rzeczy: nadzieję, sen, śmiech.
Między śmiechem wymuszonym a spontanicznym jest zasadnicza różnica: przy śmiechu naturalnym śmieją się też oczy.
Miłość nie jest całkowicie gotowa. Ona się staje. Nie jest solidnym zakotwiczeniem w porcie szczęścia, ale podniesieniem kotwicy i kursem na pełne morze w czasie łagodnej bryzy czy burzy. Nie jest triumfalnym TAK, wielkim punktem finalnym w muzyce pośród śmiechów i braw, ale jest mnóstwem TAK, które wypełniają życie, pośród mnóstwa NIE, które się skreśla po drodze.
Najsmutniej nie tam, gdzie śmiech zakazany, lecz tam, gdzie obowiązkowy.