(...) jeśli zapomni się, jak coś bolało, można to zrobić drugi raz. Co nie zawsze jest najlepszym pomysłem.
Raz siedmioro małych świrków drwa w drewutni porąbało, jeden z taty zrobił grzankę i sześcioro ich zostało. Raz sześcioro małych świrków wokół ula się bawiło, jeden się zatatuował i pięcioro się zrobiło. Raz pięcioro małych świrków do piwnicy szło z podwórka, aż jednemu odwaliło i została tylko czwórka. Potem czworo małych świrków na głębinie się kąpało, jeden bardzo długo milczał i tak troje ich zostało. Troje małych świrków poszło, żeby w zoo odwiedzić wujka, jeden ciągle walił konia i została tylko dwójka. Potem dwoje małych świrków opalało się na słońcu, jeden objadł się tabletek i pozostał jeden w końcu. Ten ostatni mały świrek poszedł sobie własną drogą. Potem podciął sobie żyły i nie było już nikogo.
Dziwnie to brzmi: zabić się. Jakby człowiek chciał zamordować samego siebie. Ale zabijanie ludzi to coś złego, a samobójstwo według mnie - nie. To przecież moje życie, nie? Wolno mi je zakończyć, jeśli taka jest moja wola.