Wykrzyczane z gniewem "KATY ANN SWARTZ!" i męski śmiech były tym, co wyciągnęło mnie z satysfakcjonującego, głębokiego snu. [...] Mama stała w drzwiach mojej sypialni ubrana w szlafrok, z rozdziawioną buzią. [...]
- Co? - wymamrotałam. Moja twarda poduszka się poruszyła. Spojrzałam w dół i poczułam, jak moje policzki płoną. Daemon był ciągle w moim łóżku. I częściowo na nim leżałam. [...] O mój Boże nie...
- To nie to, na co wygląda.
- Nie? - Mama założyła ramiona na piersi. [...] Zaczęłam się podnosić, ale ramię Daemona zacieśniło się na tali [...] Miałam ochotę umrzeć na tysiąc sposobów. Odepchnęłam go. Nie dał się. Nieznacznie uchylił powieki.
- Mmm, z czym ty masz problem? - Popatrzyłam znacząco na przejście. Zmarszczył brwi, odwrócił głowę i zamarł. - O, wow, niezręczne. - Odchrząknął i puścił moją talię. - Dzień dobry, pani Swartz.