Daemon uśmiechnął się i potem zniknął. Odchyliłam się i rozejrzałam dookoła. Opierał się o drzewo parę metrów dalej.
- Jakim... cudem...? Chwila! Już to wcześniej robiłeś. Poruszałeś się już w ten cichy, przerażający sposób. Ale tu nie chodzi o to, że jesteś cicho. - Oparłam plecy o drzewo zdezorientowana. - Po prostu tak szybko się poruszasz.
- Z prędkością światła, Kotek.