<

Ilona Andrews cytaty

>

Jim czatował na nas przy Złotych Wrotach i zgrzytał zębami.
- A co z ledwie, ledwie zwycięstwem?
- Mówiłeś, że mamy być nieudolni! Patrz, nawet nie dotknęłam miecza. Rąbnęłam gościa głową, jak ulicznik.
- Zaatakował cię mężczyzna z mieczem, a ty go rozbroiłaś i obaliłaś w ciągu dwóch sekund! – popatrzył na Currana, który wzruszył ramionami.
- Nie moja wina, że nie umiał się przewracać.
Jim przeniósł surowe spojrzenie na Dali.
- Co to, u diabła, miało być?
- Szkarłatne Szczęki Śmierci.
- Kiedy zamierzałaś mnie poinformować, że łamiesz ludzi jak zapałki?
- Mówiłam, że rzucam klątwy.
- Mówiłaś, że nie działają!
- Mówiłam, że nie zawsze działają. Ta najwyraźniej zadziałała. – Dalia zmarszczyła czoło – Zresztą nie rzucałam ich nigdy na żywych przeciwników. To był wypadek.
Jim spiorunował nas wzrokiem. Podkładka pękła mu w dłoniach. Odwrócił się na pięcie i odszedł, tupiąc.
- Chyba zraniliśmy jego uczucia – skwitowała Dali, odprowadzając Jima spojrzeniem, po czym ruszyła za nim.
- Co, do cholery, miałem zrobić, złapać tego bizo- nołaka, żeby nie upadł? Prychnął Curran.