Kiedyś mieli takiego szopa pracza, którego nazwali Herbatnik. Całymi godzinami mogli patrzeć, jak usiłuje wyprać krakersa. Stawiali na podwórku małą patelnie z wodą, potem dawali mu krakersa, a on prał krakersa za krakersem i za każdym razem się dziwił, że herbatnik znika.Patrzył wtedy na swoje maleńkie łapki i był taki zdziwiony. Nie mógł zrozumieć co się dzieje z krakersem. Większość życia spędził na praniu krakersów. Prał tez ciasteczka, ale to już nie było takie śmieszne... Kiedyś wyprał nawet wafelek od loda.
[...] człowiek przychodzi na świat bez własnej woli i zostaje tu na jedno życie, z którym musi sobie jakoś poradzić.
A zatem patrzymy na siebie z oddali i kochamy się wzajemnie. Ja daję jej ciepło i życie, a ona daje mi rację bytu.