Czasem najbardziej można komuś pomóc, kiedy się jest porostu blisko niego.
Jedne rzeczy lubiłam, innych nie cierpiałam (…). A z istnienia niektórych nie zdawałam sobie sprawy, dopóki ich nie straciłam.
(...) ale jak każdy, mają w sobie dobro i zło; ani tylko dobro, ani całkiem zło.
Złośliwość jest zawsze czyimś kosztem.
Stworzymy dom gdzieś w sobie i będziemy go wszędzie ze sobą nosić.
- Nie mieszaj jej w to. – rzuca Tobias. - Bo co? Bo ją posuwasz? – Eric uśmiecha się obleśnie. – A nie, zaraz. Zapomniałem. Sztywniaki przecież nie robią takich rzeczy. Pomagają sobie tylko wiązać sznuróweczki i podcinać włoski.
- Nie zamykasz się, kiedy czujesz strach, budzisz się. Widziałem. To fascynujące. - Puszcza mnie, ale się nie odsuwa. Jego ręka muska moją szczękę po szyję. - Czasem, po prostu...Chciałbym zobaczyć ja się budzisz.
Czasem trudno jest być z tobą"
Chcę zobaczyć ich bezradność(...)chcę zobaczyć, jak przestają wiedzieć, kim są, bo tak właśnie się czułem po jej śmierci.
Tego tak naprawdę chcę - pozbyć się tych wszystkich ludzi, którzy chcą mnie ukształtować w konkretny sposób, pozbyć się ich po kolei i nauczyć się samodzielnie kształtować samego siebie.
Dziwnie wiedzieć, że niebo mamy to samo, a cała reszta jest zupełnie inna.
[...] Przesuwam lufę dziesięć centymerów w bok i strzelam mu w ramię. [...] - Ruszamy - rozkazuję - Wstawaj, Peter. - Chcesz, żeby szedł? - pyta Caleb - zwariowałaś? - A co? Postrzeliłam go w nogę? Nie. Może chodzić.
Jest Niezgodny. Może uporać się z tą symulacją. Z każdą symulacją.