Muszę przyznać, że poza Hrabalem na mój lęk przed śmiercią i brak sensu skutecznym chwilowym znieczuleniem są też koty. Kiedy widzę kota, dziecinnieję natychmiast bez względu na okoliczności. A jak się jest dzieckiem, to ma się daleko do śmierci.
[...] żadna wielka miłość nie umiera do końca. Możemy do niej strzelać z pistoletu lub zamykać w najciemniejszych zakamarkach naszych serc, ale ona jest sprytniejsza - wie, jak przeżyć. Potrafi znaleźć sobie drogę do wolności i zaskoczyć nas, pojawiając się, kiedy jesteśmy już cholernie pewni, że umarła, albo, że przynajmniej leży bezpiecznie pod stertami innych spraw.
A śmierć tak bardzo ważna bo się nie powtórzy.
Aż do dnia śmierci nie możemy być pewni swojej odwagi.
Bliskość śmierci zawsze sprawia, że staramy się żyć lepiej.
Bo czas wszystkie rany goi i zaciera, jedna tylko zgryzota w sercu nie umiera.
Boimy się nie śmierci, ale wyobrażenia, jakie o niej mamy.