- Dziękuję - powiedział Gideon. Odwróciłam się w jego stronę.
- Za co?
- Być może... być może rzeczywiście już długo bym nie wytrzymał. - Krzywy grymas przemknął
mu przez twarz. - Myślę, że faktycznie uratowałaś moje zasrane życie.
[...] człowiek przychodzi na świat bez własnej woli i zostaje tu na jedno życie, z którym musi sobie jakoś poradzić.
A zatem patrzymy na siebie z oddali i kochamy się wzajemnie. Ja daję jej ciepło i życie, a ona daje mi rację bytu.