Przeczytał gdzieś, że gdy rodzi się dziecko, rodzice przez resztę życia czują się tak, jakby im przystawiono pistolet do skroni. Wiele w tym prawdy. W głowie bez przerwy czai się lęk przed wszechobecnymi zagrożeniami.
[...] człowiek przychodzi na świat bez własnej woli i zostaje tu na jedno życie, z którym musi sobie jakoś poradzić.
A zatem patrzymy na siebie z oddali i kochamy się wzajemnie. Ja daję jej ciepło i życie, a ona daje mi rację bytu.