Kiedy zostaje zakłócony przewidywalny tok codziennego życia uświadamiamy sobie, że jesteśmy jak rozbitkowie statku. Próbujemy na otwartym oceanie utrzymać równowagę na lichej desce, nie pamiętając skąd przybyliśmy i nie wiedząc dokąd dryfujemy.
[...] człowiek przychodzi na świat bez własnej woli i zostaje tu na jedno życie, z którym musi sobie jakoś poradzić.
A zatem patrzymy na siebie z oddali i kochamy się wzajemnie. Ja daję jej ciepło i życie, a ona daje mi rację bytu.