Clary przypomniało się ich pierwsze spotkanie. Pomyślała wtedy, że wygląda jak lew. Piękny i śmiertelnie niebezpieczny. Teraz był inny. Zniknęła twarda, obronna skorupa, którą przywdziewał jak zbroję. Zamiast niej dumnie obnosił się z ranami. Nie użył steli, żeby usunąć siniaki z twarzy i szyi. Ale dla niej był teraz jeszcze piękniejszy, bo ludzki. Ludzki i prawdziwy.